2018-11-08

Ubiegły miesiąc wystawił inwestorów na ciężką próbę. Indeks MSCI AC World odzwierciedlający zachowania blisko pięćdziesięciu głównych indeksów giełdowych świata stracił 7,6%. Co ciekawe, na rynek nie napłynęły nowe istotne informacje, a zapalnikiem okazały się wyniki niektórych globalnych gigantów technologicznych - choć bardzo dobre, to pierwszy raz poniżej wyśrubowanych oczekiwań inwestorów.

Nic nie może wiecznie trwać…

Niemal nieprzerwany wzrost indeksu Nasdaq Composite od 2008 roku przełożył się na dwa skrajne zjawiska. Pierwsze to niezachwiana wiara części inwestorów, że kod do łatwych zysków został złamany. Drugie to niezdrowe oczekiwania odnośnie wzrostu spółek technologicznych, które zostały praktycznie pozbawione prawa do pokazania wyników finansowych niższych choćby o centa od prognoz. Właśnie to drugie zjawisko było przyczyną październikowych spadków, mały kamyczek rozczarowania ruszył lawinę zleceń sprzedaży, ściągając Nasdaq o 9% w dół. Nagle okazało się, że wszystkie czynniki ryzyka, z którymi żyjemy już od ładnych kilku-kilkunastu miesięcy, też mają znaczenie…

Test dla Fedu

Choć amerykański „bank centralny” zaczął podnosić stopy już w grudniu 2016 (z 0% do obecnego 2,25%), to amerykańskie akcje nie dawały za wygraną. I to mimo dość jendoznacznej komunikacji Fedu odnośnie dalszej wzrostowej ścieżki. Jednak kiedy spojrzymy głębiej, to okaże się, że motorem wzrostu sztandarowego indeksu S&P500 były… Facebook, Apple, Amazon, Netflix i „Google”, podczas gdy tradycyjne gałęzie gospodarki zaczęły już odczuwać skutki droższego kredytu (i rosnących oczekiwań płacowych). Nie uszło to uwadze samego Donalda Trumpa, który za pośrednictwem swojego ulubionego medium – Twittera, zaczął oskarżać Fed o niewłaściwe postępowanie, czym najpewniej co najwyżej zachęci członków rezerwy federalnej do udowodnienia swej niezależności i pozostania na obranej jastrzębiej drodze. Dalsze podwyżki stóp przełożą się z kolei na wzrost rentowności amerykańskich obligacji, ściągając tym samym kapitał z rynków akcji, zwłaszcza wschodzących.

Co z tym handlem?

Wspomniany już prezydent Stanów Zjednoczonych nie ustaje też w bojach o przywrócenie właściwych wg niego proporcji wymiany handlowej między USA i Chinami (przede wszystkim). Kolejne cła i groźby pozostają nadal zagrożeniem dla światowego wzrostu gospodarczego, a wynikający z tego pesymizm przekłada się też na mniejszy apetyt na ryzyko wśród inwestorów. Wiele wyjaśni planowane spotkanie prezydentów obu mocarstw na nadchodzącym szczycie G20.

Gdyby tego było mało…

W naszym kraju wszystkie powyższe składniki zostały okraszone falą zleceń odkupień jednostek uczestnictwa funduszy inwestycyjnych powiązanych w jakikolwiek sposób z firmą GetBack. Umorzenia jednostek przekładały się na podaż akcji na GPW, ściągając ich ceny w dół. Najbardziej poturbowane zostały średnie spółki borykające się z rosnącymi kosztami, których nie mogą przerzucić na odbiorców końcowych – mWIG40 spadł o ponad 8 proc.. Nieco mniej, bo o niecałe 6 proc. spadł WIG20 – inwestorzy spodziewali się m.in. pozytywnych zaskoczeń w wynikach banków, co zresztą jest właśnie potwierdzane kolejnymi raportami za III kwartał.

Jak żyć?

Na szczęście na akcjach inwestowanie się nie kończy. Wiele z powyższych czynników ryzyka dla akcji, może być szansą dla innych klas aktywów. Rozsądnie prowadzona normalizacja polityk pieniężnych (czyli przywracanie dodatnich realnych stóp zwrotu po latach pokryzysowej stymulacji) zmniejsza konieczność poszukiwania przyzwoitych stóp zwrotu wśród ryzykownych aktywów. Październik pokazał, że przykurzone już nieco fundusze dłużne mogą stanowić dobrą amortyzację, kiedy inwestycyjna droga robi się wyboista.