2019-06-10

Pod batutą Trumpa

Maj wylał kubeł zimnej wody na rozgrzane głowy inwestorów. Okazało się, że cały wcześniejszy czteromiesięczny rajd na głównych indeksach akcji amerykańskich i europejskich miał właściwie jedno uzasadnienie – wojna handlowa to tymczasowy teatr, bo w gruncie rzeczy nikomu nie jest na rękę. To niewątpliwe, jednak ta sztuka będzie miała jeszcze wiele aktów, przynajmniej do wyborów prezydenckich w USA w 2020 roku, które obecny lokator Białego Domu zamierza wygrać podkreślając dbałość o gospodarczą kondycję i prymat Stanów. Istnieje zatem ryzyko, że potyczki z Chinami i innymi wrogimi lub „wrogimi” krajami będą podstawową wyborczą amunicją. Póki co, w efekcie zaostrzenia sytuacji na froncie handlowym, globalny rynek akcji reprezentowany przez indeks MSCI AC World spadł o ponad 6 proc. w ciągu miesiąca, a jego wschodzący komponent, czyli MSCI Emerging Markets jeszcze bardziej, bo aż o 7,5 proc.

Fed zawsze na posterunku

Inwestorzy porzucali akcje w obawie o malejące obroty handlowe na świecie, co oczywiście nie pozostaje bez wpływu na kondycje poszczególnych gospodarek. Szczęśliwie dla nich (gospodarek i inwestorów) banki centralne pozostają niezmiennie łaskawe, włączając Fed, który powoli wraca na ścieżkę oczekiwaną i wskazywaną przez Prezydenta Trumpa. Łagodna polityka pieniężna w USA ma być remedium na skutki protekcjonizmu i jednocześnie poduszką bezpieczeństwa dla amerykańskich akcji, które są znacznie popularniejszą niż w Polsce formą lokowania oszczędności przez obywateli. A ci przynajmniej do wyborów w 2020 mają być zadowoleni, czyli nie tracić nadmiernie na akcjach i dostawać tanie kredyty.

Powrót pożyczek na ujemny procent

Odwrót od akcji nie pozostał oczywiście bez wpływu na inne klasy aktywów. Uwolniony kapitał przepłynął do obligacji bezpiecznych przystani (USA, Niemcy) pchając ich ceny i ściągając rentowności do dawno nienotowanych poziomów – poniżej 2,2 proc. vs ponad 3,0 proc. jeszcze pół roku temu na 10-letnich obligacjach amerykańskich i -0,2 proc. (tak: „minus dwie dziesiąte procent”) vs. ponad 0,5 proc. na 10-letnich obligacjach niemieckich. Przełożyło się to na podobne zachowanie obligacji polskich, choć w przeciwnym kierunku działają kolejne odczyty i prognozy inflacji, która na koniec tego roku może sięgnąć dawno nie widzianego poziomu 3,5 proc. Wbrew intuicyjnym oczekiwaniom wcale nie musi to przełożyć się na podwyżki oficjalnych stóp procentowych, choćby dlatego, że polski konsument też lubi tani kredyt.

W poszukiwaniu zysku

Jednak czym innym są stopy oficjalne, a czym innym rynkowe. Zakładamy, że w dłuższym terminie lokalne czynniki inflacyjne, zaczną przekładać się na wzrosty rentowności polskich obligacji, co przy naszym obecnym pozycjonowaniu w funduszach polskich obligacji, pozwoli wygenerować satysfakcjonujące stopy zwrotu. Pozytywnie zapatrujemy się również na złoto, które w dłuższym terminie będzie wspierane nie tylko tarciami handlowymi, ale i zmianą kursu dolara, który prawdopodobnie jest bliski osiągniecia szczytu swojej siły. Ponadto znaczną majową przecenę na GPW (około -4 proc. na głównych indeksach) można wykorzystać do akumulacji polskich akcji w oczekiwaniu na wzrost popytu ze strony PPK, który zacznie pojawiać się jesienią bieżącego roku.